wtorek, września 12, 2006

maska...

czasem spotyka sie w internecie kogos kto potem okazuje się kimś innym... kimś kogo wydawało się dobrze znac, a jednak... hmm... zastanawiające jest ze aby pokazać siebie musimy uciekać się do sztuczek aby oszukać nie innych ale samych siebie, swoiste rozdwojenie jaźni... nie wiem co o tym myśleć... znak czasu? a może człowiek nie chce znac samego siebie... hmm tam na świecie są same maski... w domu, w pracy, w szkole, na spacerze z ukochaną/ym... choć w tej ostatniej sytuacji nie warto maski zabierać ze sobą... lepiej pokazać prawdę zanim okaże się ze maska nie jest wystarczająco wytrzymała, a by po latach ukrywać prawdę... dlaczego tak jest ze nic nie jest jasne... ze o wszytko trzeba walczyć... dlaczego ludzie robią dobrą minę do złej gry... dlaczego bawią się uczuciami innych... czy nie mozna powiedzieć wprost... nie chem z tobą być... być moze to gra... tylko pytanie ile mozna w nią grac... rok? dwa?...czas ucieka... w naszym wieku nie ma szans na miłość nastolatka... choć by się chciało... choć trzeba przyznać, ze tego by się chciało... przeżyć to jeszcze raz... spotyka się dwoje ludzi dziewczyna o chłopak... mają coś wspólnego... a moze to tylko maska... ale jest coś czego jedno z nich nie moze zrozumieć... dlaczego to dugie stale jest takie niedostępne... moze to maska... moze gra... a moze po prostu nieznajomosc własnego JA... moze po prosu strach... zanegowanie uczuć... strach przed odpowiedzialnością... tak, miłość to ODPOWIEDZIALNOŚĆ... nie ma ja zaczyna się my, nasze...

ale melancholia... ale tak mnie jakoś wzieło ;D

Brak komentarzy: