piątek, lutego 09, 2007

wymagac od siebie...

dzisiaj wróciłem do domu z pracy o 19, to dość wcześnie - patrząc na ubiegły tydzień... ale tylko dlatego, że jutro egzamin u Zośki. Myślałem, że może jeszcze czegoś się pouczę... myślałem ale nie udalo sie ;( przeczytałem raz czy dwa notatki swoje i Magdy i nic.. zasypiam nad nimi... ale cóż tak to jest juz... albo praca albo nauka ;D

Swoją drogą zaczynam zauważać ciekawą zależność - im więcej biorę sobie na barki tym więcej jestem w stanie z siebie wycisnąć. ciekawe gdzie jest granica? wiem, mam świadomość ze kiedyś pękne jak balon, za szybko żyję, za malo spotykam się z ludźmi poza pracą... coś za coś...


zastanawiam się stale jak robią to inni, jak godzą pracę dom, żonę, dzieci... ja próbuje narazie pogodzisz pracę ze szkolą - jakoś idzie - pewnie gdybym mial rodzinę to tez bym dawal rade... cóż to jedynie pobożne marzenie - sen niespelniony... sen który przez to że za duzo od siebie i od innych wymagam może nigdy się nie spelnić...

a poza tym za dużo gadam

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

nom a za malo robisz

1 pisze...

masz racje koleżanko! za malo robie ale nie wiem jak! niczym dziecko we mgle...