sobota, grudnia 22, 2007

no i przyszła...








Wprawdzie bez śniegu ale za to z mrozem i pomalowała drzewa w parku na biało ;)

wtorek, grudnia 11, 2007

nawrócenie?

muszę się Wam do czegoś przyznać. Do czegoś z czego część z Was będzie się pewnie śmiać, część powie "to twoje życie", pozostali (w mniejszości jak mniemam) pochwalą lub przynajmniej nie powiedzą słowa...

Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu, a właściwie jeszcze wcześniej, kiedy spotkałem na studiach koleżankę M. Pierwszą w moim życiu (poza rodzicami - ale kto by ich słuchał), która pokazała mi, że można wierzyć w Boga. Ja nigdy wcześniej nie spotkałem nikogo (poza rodzicami oczywiście), kto swoją postawą reprezentował by Wiarę tak jak Ona (potem stało się co się stało i okazało się co się okazało, ale wszystko się zdarza - nawet najlepszym, a ścieżki Boga są nieznane). Potem był okres mojego zawieszenia w "próżni", aż przyszło mi spotkać człowieka, z którym obecnie współpracuję - któregoś razu w czasie jazdy samochodem wdaliśmy się w dyskusję o Bogu, Wierze i Kościele Katolickim - ta rozmowa tak na mnie wpłynęła, że zacząłem się "na poważnie" zastanawiać o co w tym wszystkim chodzi, po co to wszystko itp. potem spotkałem kol. Darka (nota bene człowiek z otoczenia człowieka, z którym współpracuję) i z nim także odbyłem długą (prawie 2 godzinną) rozmowę o Bogu Wierze, Człowieczeństwie i innych jakże ważnych sprawach. Byłbym niesprawiedliwy nie wspominając o osobie, która - choć znamy się wirtualnie - także dała (i daje) świadectwo Prawdziwego Chrześcijanina. No i ostatnio w sobotę po spotkaniu z koleżanką M.M. (nie mylić z M.) także odniosłem wrażenie, że Ktoś chyba chce mi coś powiedzieć... Owa koleżanka wspomniała, że spędza sylwestra na Spotkaniu Młodzieży Katolickiej w Genewie - i to właśnie był chyba punkt kulminacyjny - postanowiłem też pojechać - co mi zależy... ba powiem więcej, ja obecnie nie chcę niczego więcej jak tam pojechać - przyznam się, że jeszcze niczego tak w życiu nie byłem pewien jak tego, że ja muszę być w Genewie... a jak będzie zobaczymy :) czekam na potwierdzenie wolnych miejsc w autokarze!

Dzięki temu wszystkiemu stałem się ostatnio innym człowiekiem...
czy nawrócenie to dobry tytuł postu? nie wiem sam może lepiej było by nazwać tego posta po prostu Odnalezienie Boga?

Wielu ludzi człowiek spotyka na swojej drodze, ale tylko niewielu jest tych szczególnych i ważnych - dzięki którym zmienia się punkt widzenia i sposób postrzegania świata - a czasem dostrzega to co dotąd było nie do dostrzeżenia lub zwraca się uwagę na rzeczy na pozór nieistotne i istniejące zawsze koło nas, lecz pomijane i celowo niezauważane...

czwartek, grudnia 06, 2007

Zakochałem się w Sinatrze

Nie żebym zaraz zmieniał orientację seksualną i zakochiwał się w chłopcach. Zakochałem się w jego muzyce.
Od jakiegoś czasu poprzestawiało się w mojej główce, a gusta muzyczne pożeglowały pod wiatr wiejący z Vivy, RMF FM i innych stacji telewizyjnych i radiowych grających "popową papkę" dla całego nieświadomego muzycznie Narodu Polskiego. Nie to, że mam coś przeciwko tym nieświadomym - każdy ma prawo do słuchania muzyki jaka mu się podoba i przy jakiej się dobrze czuje. Przeciwko jestem natomiast komercyjnym stacją nadawczym - ich tłuczenie non stop od kilku - kilkunastu lat tej samej muzyki jest czymś wręcz niepojętym dla mnie. no ale to tak tytułem dygresji.
A co do Franka Sinatry i ogólnie muzyki lat 30 - 60. jest w niej coś takiego co rzekłbym jest swojego rodzaju niewinnością graniczącą z naiwnością. muzyka lekka, do posłuchania, do tańczenia - słowem tworzy niepowtarzalny klimat na okazje wszelakie - Sinatra Śpiewa tak bardzo zróżnicowane piosenki, że można spośród nich znaleźć coś odpowiedniego do potańczenia jak i w sam raz nadające sie na tło kolacji przy świecach... szkoda, że takiej muzyki nie można obecnie posłuchać w żadnym z lokali. Bo czyż nie było by wspaniale siedząc przy stoliku w restauracji we dwoje, jedząc kolację przy ciemnym świetle świec, słuchać śpiewania Franka Sinatry lub kogoś kto potrafi zaśpiewać jego utwory w sposób odpowiedni? Ale się rozmarzyłem...
poza Sinatrą moje gusta muzyczne pozostają jednak w niszy muzyki elektronicznej - lecz nie tak jak kiedyś wykonawcy znani i wielbieni przez tłumy - a raczej niszowi nie krzyczący z pierwszych stron gazet, nie znani szerokiemu słuchaczowi. Tacy wykonawcy, którzy swoją twórczością wkradają się gdzieś na pogranicze House'u, Funky i Jazzu... (tak mieszanka iście piorunująca ;)...
a tak na marginesie to jestem żywym przykładem stwierdzenia, że w wieku 20-30 lat najczęściej ludzie zmieniają gusta muzyczne, poglądy polityczne, czy inne temu wszystkiemu podobne rzeczy.

no ale dość o mnie ;D
od poniedziałku do środy miałem okazję być na szkoleniu w miejscowości TLEŃ. Dla niewtajemniczonych jest to miejscowość nazywana "bramą Borów Tucholskich". W czasie jednej z przerw w wykładach wyszedłem na spacer obejrzeć okolicę i powiem szczerze - zatkało mnie... fakt, faktem pogoda była skrajnie niesprzyjająca spacerom czy robieniu zdjęć, ale tam jest pięknie, a wiosną latem czy wczesną jesienią musi być pięknie... samo ukształtowanie terenu zaskakuje - z jednej strony jeziora, po których można pływać kajakiem, łódką czy czym tam komu się zamarzy, a z drugiej - opadające do tych jezior stoki górskie! - no może nie tak całkiem górskie bo to tylko pozostałości po lodowcu, ale wierzcie mi jest się na co wdrapywać :D
najważniejszą zaletą Borów Tucholskich jest ich położenie - w połowie drogi na Mazury - a ceny nie mazurskie... no i dla wszystkich maniaków - góry (może nie takie jak Tatry czy nawet Sudety, ale zawsze to jakiś kompromis, gdy jedno mówi woda, a drugie ciągnie w góry).

zdjęcia... cóż jakieś tam zrobiłem, ale nie warto ich pokazywać, bo nic sobą nie reprezentują - lepsze znajdziecie gdzieś na stronach Borów Tucholskich - przynajmniej tamte zrobione są latem ;)

dobranoc!