...przebudziłem się, w głowie siedziała mi tylko jedna myśl - Co się stało? - nie pamiętałem. Dopiero po chwili spostrzegłem, że nie jestem w swoim domu, w swoim łóżku. Podszedłem do okna zasłoniętego przez srebrne żaluzje rozchyliłem je nieco aby wyjrzeć na dwór. Na niebie przemykały po cichutku małe obłoczki, przez okno z góry widać było małych ludzi spieszących się dokądś. ulicą przemykały małe samochodziki i nieco większe autobusy... wszystko to skąpane w porannym jesiennym słońcu, wydawało się to wszystko nierzeczywiste tak bardzo, że aż przykuło moją uwagę na tyle, że nawet nie wiem ile czasu zajęło mi podziwianie tego widoku, który był tak zwyczajny, a zarazem niezwykły. W pewnej chwili nie wiem czemu odwróciłem się i zorientowałem, że łóżko na którym spałem nie było puste - leżał tam jeszcze ktoś. Po cichutku uważając aby nie zrobić zbyt dużego hałasu podszedłem do brzegu łóżka - nie mogłem sobie przypomnieć kto to był, nie pamiętałem nawet czy to była kobieta czy mężczyzna. Ciekawość jednak była na tyle silna, że odchyliłem kawałek kołdry skrywającej twarz osoby śpiącej koło mnie. Odchyliłem - i nagle mnie olśniło... To byłaś Ty, smacznie spałaś zmęczona wieczornym szaleństwem... jak zwykle piękna... włosy w sennym nieładzie, lecz ich ciemna barwa doskonale komponowała się z jasną pościelą z kory, delikatnie opadały częściowo na podłogę, jednak większość lepiej lub gorzej spięta była gumką trzymającą pęk włosów ostatkiem sił... oczy - choć zamknięte stale zdawały się patrzeć na mnie w ten jedynie dla ciebie właściwy sposób, nawet przez powieki zdawało się mi dostrzegać ich ciemne tęczówki, które niczym małe węgielki spoglądały w ciągu dnia zza okularów... byłaś jak zwykle piękna... tak teraz wszystko pamiętałem... pamiętałem każdy szczegół - to skąd się wiozłem w twoim mieszkaniu, to jak znalazłem się z Tobą w jednym łóżku... pamiętam też to, że do niczego między nami nie doszło - co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że w tym wszystkim chodzi o coś więcej niż tylko o seks. Nagle przebudziłaś się, pod nosem wymamrotałaś coś czego w pierwszej chwili nie zrozumiałem, zafascynowany Tobą śpiącą, lecz po chwili dotarło do mnie każde twoje słowo, spytałaś tak po prostu czy się wyspałem, i czy długo tak na ciebie patrzę. odpowiedziałem, zgodnie z prawdą nie okłamując Cię i nie kolorując faktów. Spytałaś która godzina, szczerze mówiąc sam nie wiedziałem, przez te kilka chwil nie przyszło mi do głowy aby sprawdzić czas... w tym momencie zegar właśnie zaczoł wybijać południe. Gdy to usłyszałaś leniwie przeciągnęłaś się i ciepłym głosem zapytałaś czy wstajemy. ja tylko kiwnąłem głową na zgodę. i udałem się w stronę łazienki, pokój był zamknięty, przekręciłem po cichu kluczyk w drzwiach i wyszedłem do przedpokoju... był dość mały, ale jasny na ścianach kolorowa tapeta w rogu szafa drewniana. W powietrzu unosił się zapach niedzielnego obiadu, rosół, makaron domowej roboty, słychać było jak na ogniu podskakują wesoło pluskając się w wodzie ziemniaki. Wszedłem do łazienki... Gdy ponownie wszedłem do pokoju Ty byłaś już ubrana, łóżko pościelone. Zasłonięte żaluzje nadal powodowały, iż mimo słonecznego dnia w pokoju panował półmrok. Zaczęłaś odsłaniać okna, w pewnej chwili gdy jedno z nich zostało całkowicie odsłonięte do pokoju wlało się mnóstwo promieni słonecznych niczym woda z górskiego potoku spadająca wodospadem... spojrzałem w twoim kierunku - w tym świetle oblewającym Twoją całą osobę wyglądałaś jak Anioł zstępujący na ziemię... chciałem krzyknąć "zatrzymaj tę chwilę" jednak nie zdążyłem i chwila umknęła... zaproponowałem, że pójdę po jakieś śniadanie do sklepu, zgodziłaś się więc ubrałem buty sweter i wyszedłem z głową pełną Ciebie na klatkę schodową... wszedłem do windy... w pewnej chwili zgasło światło winda się zatrzymała, a ja bezwładnie osunąłem się na podłogę... przebudziłem się, w głowie siedziała mi tylko jedna myśl - Co się stało?...
Tekst ten dedykuję Tej, która nie wie...
poniedziałek, września 25, 2006
opowieść ze snu...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz