czwartek, października 05, 2006

(...)

Budził się kilka razy w nocy. Sny, które miał nie dawały ani chwili spokoju. Miał świadomość, że to wszystko co czuje i tak nie ma sensu, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jeżeli nie zapomni o niej nie będzie miał spokoju. Tak, zapomnieć... teraz to wydawało się niemożliwe. Bo jak zapomnieć o kimś kogo się kocha? Od chwili kiedy pojawia się w jego życiu patrzył na świat przez jej pryzmat. Wszystkie kobiety, które spotykał na swojej drodze były porównywane przez jego podświadomość do Niej – to było jak natręctwo – nie chciał tak myśleć, ale myśli o Niej, perspektywa, że kiedyś może dane mu będzie trzymać ją za rękę, choć odległa i niemożliwa pozwalała mu trwać. Wiedział że musi zapomnieć... Sny które śnił tej nocy zapamiętał do końca życia. Sny o tym jak razem robią zwykłe codzienne czynności, czasem zakupy, czasem po prostu jedzą razem obiad, który wspólnie przygotowali, sny w których noc spędzają razem...

Na dworze zaczynało świtać. Zerknął na zegarek było wpół do szóstej. Postanowił wstać dziś wcześniej, wyłączył budzik, któremu nie dane było zapełnić swojego codziennego obowiązku – obudzić go jak co rano o 6:23. Tak dziwne przecież nikt nie wstaje o 6:23 zazwyczaj ludzie nastawiają na 6:20 czy 6:25... On jednak w nastawieniu budzika na 6:23 widział jakieś wyrwanie się ze schematów, którymi tak naprawdę żył cały czas, które ułatwiały mu życie do tego stopnia, że rezygnując z nich nie wiedział czy da rade się zorganizować, zapełnić czas... Wstał podszedł do okna, wschód słońca był czysty, delikatne chmury, które przemykały lekko po niebie nie były białe jak w dzień pełen słońca, były teraz raczej pomarańczowo – różowe od słabych jeszcze promieni leniwie budzącego się słońca – słońca, które zdawało się przeciągać po przebudzeniu ze snu. Poszedł jak zwykle do kuchni, zjeść śniadanie... tak kolejne śniadanie w samotności. Czy to się nigdy nie zmieni? Ta myśl przebiła jak szpila jego głowę, lecz natychmiast pozbył się jej – bo po co się zadręczać? To i tak nie ma sensu – wiedział to, lecz jego podświadomość była innego zdania, była silniejsza i chwilami zdawała się wygrywać tą nierówną walkę Dawida z Goliatem. Ubrał się i wyszedł z domu. Jazda samochodem do pracy zawsze sprawiała mu niesamowitą przyjemność. Można zamknąć się, odizolować, był tylko on auto i droga. Czasem, kiedy w radiu leciała jakaś znana piosenka śpiewał na cały głos razem z artystą. Nie przejmował się tym, że śpiewanie to nie to co najlepiej mu wychodzi – ach jak było by pięknie mieć z kim zaśpiewać... dojechał do pracy, wszedł do biura – od razu zajął się swoją pracą – byle tylko nie myśleć... lecz gdy tylko minęła ósma w lewym dolnym rogu ekranu pojawił się napis „Agnieszka jest dostępna” to było niczym pożywka dla myśli, których już nie chciał słuchać. Była tak blisko, a zarazem tak daleko. Wiedział, że nawet jeśli napisze coś to i tak nikt mu nie odpowie... w tym właśnie momencie pomyślał, że w sumie to mógłby zadzwonić, ale co tak właściwie miałby powiedzieć? Przecież i tak wszystko jest oczywiste... Jednak miał wciąż nadzieję, że Ona nie do końca jest pewna tego co powiedziała mu przez telefon podczas tamtej rozmowy – a może jeszcze zmieni zdanie? Może... ehh.... to i tak już nie ma znaczenia... otrząsnął się jak pies otrząsa się wychodząc z wody i kontynuował swoją pracę... CDN

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

wiesz nie znam cie ani ty nie znasz mnie - trafilam przypadkiem na twoja strone. powiem tylko tyle, ze ty naprawde musisz ja kochac. Powiem ci tylko tyle, ze tez chciala bym zeby ktos tak o mnie pisal, ale niestety. A ona skoro nie potrafi docenic prawdziwego i glebokiego uczucia jakim zostala obdarzona przez ciebie jest po prostu glupia! coz zycze ci wszystkiego najlepszego i czekam z niecierpliwoscia na kolejne twoje opowiadania pozdrawiam z dalekiej irlandii