Bez zbędnych ceregieli piszę z grubej rury co mi leży na wątrobie...
Mój kolega jakiś czas temu zainteresował się nowozatrudnioną koleżanką z jego firmy - nie powiem ładna dziewczyna, inteligentna no sam bym mógł się zakochać :D. Z czasem jego zaintertesowanie zdawało się być odwzajemniane, spotkali się kilka razy "na mieście". Cała firma szeptała na ich temat. Ot taka zwykła historia biurowego romansu... Smaczku sprawie nadaje fakt, iż oboje pozostają w związkach i to od kilku lat - no pozostawali :D. Oczywistym jest, że gdy tylko sprawa wyszła na jaw ich dotychczasowe związki uległy całkowitej degradacji i można o nich powiedzieć, że nie istnieją.
Cóż i tak bywa... tylko, że nasi biurowi kochankowie nie są parą i nigdy nią nie byli. Więcej teraz Ona obwinia mojego kolegę o rozpad swojego związku - co przyznacie jest niedorzecznością! Wina leży po obu stronach - zarówno mój kolega "uwodząc" "zajętą" koleżankę z pracy zachował się nie fair, a koleżanka wiedząc, że jest nie fair wobec swojego partnera podjęła grę z moim kolegą...
BTW wydaje mi się - z czysto samczego i męskoszowinistycznego punktu widzenia, że mój kolega jest usprawiedliwiony, i nie powinien poczuwać się do jakiejkolwiek odpowiedzialności za rozpad związku jego koleżanki z pracy - Ona doskonale wiedziała, ze ma faceta i jej flirt może doprowadzić do "schizmy" w jej związku ;]. Czyli gdyby owa koleżanka z miejsca nie dała się w ciągnąć w gierki mojego kolegi - nie było by problemu... ale niestety ciekawość "co będzie dalej" jest nałogową chorobą kobiet (mężczyzn też, ale w mniejszym stopniu) - i nie mówię tego ze złośliwości, a jedynie z czystej sympatii.
Pozdrawiam wszystkich zdradzających sie osobników ludzkich
Qapla'
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)


5 komentarzy:
Masz rację Twój punkt widzenia jest, cytuje Twoje własne słowa BTW wydaje mi się - z czysto samczego i męskoszowinistycznego punktu (...) On takze wiedział. Więc wina jest po środku. Cóż nic więcej dodać...
Droga koleżanko! przecież ja nie napisałem, że on jest bez winy... ja tylko napisałem, że nie jest odpowiedzialny za rozpad jej związku! Ona obarcza winą tylko jego nie widząc w tym wszystkim swojego "wkładu"...
zgodze sie że jest to wina jej i moim zdaniem ewidentnie jej (jeśli chodzi o rozpad jej związku) owy kolega może odpowiadać jedynie za rozpad swojego związku. Ale tak wogle świat stanął na głowie a związki są stanowczo przereklamowane bo finał musi być jeden ZDRADA wię ja pozostaje sama bo jakbym była w związku to albo zostałabym zdradzona a co najgorsze może sama bym zdradziła co było by niezgodne z moim charakterem. Paranoja co się z ludzmi porobiło teraz chyba liczy sie ilość a nie jakość. Mężczyżni z natury chcą zapłodnić jak najwięcej kobiet instynkt czysto zwierzęcy ale coś w tym jest a kobiety szukaja jak najpiękniejszego ogona pawia o dziwo co następny to lepszy ogon więc trzeba zmienić. Więc trzeba mieć nadzieje że gdzieś w na tym świecie jest coś uczciwego i pięknego i ta owa miłość gdzieś jest a seks to nie sport tylko połączenie dwóch kochających się osób pozdrowienia
Hmm, wina leży zarówno po jej i jego stronie. Ankad, niestety wyuczyłaś(łeś) się formułek na pamięć
i nie wiesz co tak naprawdę piszesz. Pomijam już błędy ortograficzne. No i oczywiście uogólnienia. A tak na marginesie. Najlepiej powiedzieć wszystko jest do d i nie brać odpowiedzialności
Wyuczylam sie formulek na pamiec hmm?? a bledy nie jestem humanistka tym bardziej polonista jestem umyslem scislym i glownie to mnie interesuje ale postaram sie nastepnym razem popelniac jak najmniej bledow. I nie napisalam ze wszystko jest do dupy do dupy jest zdrada a kazdy odpowiada sam za siebie i za swoj zwiazek i wina nie lezy po obu stronach kazdy jest winny rozpadowi tylko i wylacznie swojego zwiazku pozdrowienia
Prześlij komentarz