czwartek, listopada 29, 2007

czy to już zima?

dzisiejszy wschód słońca był niesamowity... feria barw przed samym świtem, czyste niebieskie niebo, zimny przenikliwy wiatr... i szarość dookoła :( niestety zima przszła ale tylko mrozem straszy... łudzę się, że może w połowie grudnia spadnie dość śniegu, aby można było na narty pojechać :D i mam nadzieję, że Ci wszyscy, którzy tak bardzo w ostatnim czasie "zestarzeli", jak również Ci wszyscy, którym się nic nie chce dadzą się namówić na choć jeden dzień na stoku :D
Cóż jak nie to zawsze pozostaje podłączyć się do Ewy i jej ekipy :D

sobota, listopada 24, 2007

czy ktoś ma czas?

bo coś mi się zdaje, że 100% ludzi dookoła mnie nie ma go wcale... spotkanie się z nimi graniczy z cudem, nie mówiąc już o umawianiu się na jakiekolwiek wizyty czy wspólne wyjścia. co się z wami dzieje? przecież nie można żyć tylko pracą, szkołą i leżeniem przed TV... a może to ja jestem jakiś dziwny i chciałbym się z wami spotkać czasem? Jesteście młodzi, zdolni, niektórzy z Was nie mają jeszcze 25 lat a już jesteście zmęczeni... czym się pytam? chyba tym schemacikiem, który wkradł się zupełnym przypadkiem w wasze życie! a może to klimat tego małego miasteczka jakim jest Żagań tak wpływa na Was (i na mnie?)... może faktycznie gdzieś tam we Wrocławiu czy Poznaniu klimat do spotkań jest lepszy.... hmm nie wiem naprawdę nie mam pojęcia... cóż pozostaje Wam i sobie życzyć więcej wolnego czasu!

idę skończyć książkę, którą dostałem od brata "psychologia kłamstwa" fajnie się to nawet czyta! polecam do autobusu czy pociągu! (bo przecież w domy czasu na czytanie książek nie macie:()




Wiesz "koleżanko z Wrocławia" masz rację i ja o tym wiem... ale perspektywa spędzenia kolejnych kilku czy kilkunastu lat życia w oderwaniu od rzeczywistości to chyba nie dla mnie... rok spędzony w pracy w
Zielonej Górze tak bardzo odbił się cieniem na mojej młodej - bądź co bądź - psychice, że po prostu mam dość dalszego uzależniania się od kogokolwiek - rodziców w szczególności... tak, że wbrew temu co podpowiada mi głos wewnętrzny przyjdzie mi chyba kierować się rozsądkiem... i zostać w Żarach... choć to nie oznacza, że decyzję już podjąłem ;) czas wydorośleć i zająć się tym co w życiu ważne;) a doktorat... nie zając nie ucieknie mam jeszcze co najmniej 100 lat na jego napisanie! :D

niedziela, listopada 18, 2007

i owsa szkoda i siana szkoda...

jest niedziela, wieczór. Jutro na rano do pracy... a ja wcale nie chcę tam iść. Z jednej strony praca moja daje mi satysfakcję finansową, z drugiej zaś pozostawia niedosyt w postaci kompletnego braku motywacji do rozwoju. Ot taka zwykła kolejna robota, którą trzeba wykonać. W nowej firmie pracuje raptem od 2 miesięcy a już mam dość tej roboty... pomyśli ktoś, że niewiadomo czego wymagam, że mam za duże oczekiwania. Otóż ta osoba się myli! ja nie mam wysokich wymagań - ja chciałbym jeszcze się od kogoś czegoś nauczyć! Wyobraźcie sobie, że przez ponad rok pracy w Ekosystemie nie miałem ani razu dość pracy! pomimo tego, że z kasą było tam ciężko, że miałem do pracy 50 km w jedną stronę... ale wiedziałem po co tam jestem. wiedziałem, że są wkoło mnie ludzie, od których można się wiele nauczyć. Brak mi tego... Brak mi szczególnie osoby, której naprawdę wiele zawdzięczam, którą podziwiam, i która zawsze będzie dla mnie swojego rodzaju wzorem - idolem. Wiem też, że ta osoba jest na tyle skromna, że nie będzie chciała się utożsamiać z tą rolą! Tak Panie Doktorze o Panu pisze. Naprawdę bardzo wiele - wbrew pozorom Panu zawdzięczam. Szkoda, że nie dane mi było z Panem i kolegą Tomaszem dłużej współpracować - tego będę żałował chyba jeszcze długo......
No ale cóż. nie ma się co rozczulać! było nie ma to przeszłość. A przyszłość... pojawia się nowa możliwość pracy, pracy, która jak mniemam da dużo więcej satysfakcji, a przy okazji pozwoli może w przyszłości na napisanie rozprawy doktorskiej.... i jest tylko małe 'ale' (kurcze czemu nic nie jest takie proste!) to ale to właśnie finanse... i teraz stoję przed dylematem - czy zdecydować się na pracę, która na pewno da dużo więcej satysfakcji, która pozwoli na rozwój naukowy mojej skromnej osoby, która da szansę na spełnienie marzenia o doktoracie - czy lepiej zarabiać kokosy i czuć się niespełnionym...
sam nie wiem.... waham się jak prawdziwa waga - nie tylko ta zodiakalna...
no ale cóż na razie jeszcze nie ma żadnych konkretów od potencjalnie nowego pracodawcy, więc zajmę się tym co obecnie mam do zrobienia! jutro do pracy i trzeba dać z siebie wszystko! Dobranoc!

wtorek, listopada 13, 2007

i znów spotkania :D

no no ale się tych przydatkowych spotkania robi ostatnio ;D
kilka dni temu Ewa dzisiaj Marek i Paulina ;D (Krystiana nie liczę bo mieszka w klatce obok - co nie zmienia faktu, że pewnie jest w Londynie albo innym Amsterdamie). Mam nadzieję, że spotkanie 'klasowe' odbędzie się bez przeszkód!

a tymczasem porządkowałem dzisiaj zdjęcia i znalazłem coś takiego:


może i nie jest najlepsze, ale moje ;P i mi się podoba!

niedziela, listopada 11, 2007

spadł pierwszy śnieg ;)

to był szok! budzę się rano. podchodzę do okna, a za nim szaro i buro. zrobiłem herbatę poszedłem do łazienki spokojnie wykompałem się uczesałem itp. zajęło mi to może 10-15 minut. wychodzę z łazienki, spoglądam przez okno, a tam biało! Jakże mordka moja się uśmiechnęła! wprost nie mogłem sie nacieszyć widokiem... niestety po jakimś czasie śnieg, którego napadało całkiem sporo zaczął się topić i teraz gdy piszę te słowa jest go już niewiele... oby tylko chłopaki ze służb drogowych zadbali o mój bezpieczny poranny przejazd do pracy... (wstaje o 5:30 więc lepiej się pospieszcie!).

Obecność śniegu na naszych terenach świadczy o tym, że zima już się zaczęła, a w górach śniegu już zapewne pod dostatkiem ;) jeszcze tylko małe zakupy - kombinezon narciarski, buty i narty - i można jechać na południe!

ulala ale się rozmarzyłem!

czwartek, listopada 08, 2007

spotkanie po latach... kilku :D

jakiś czas temu zajrzałem na naszą-klasę - tak z ciekawości. rejestrowałem się tam już dawno ale jakoś tak nikogo nowego ze starych znajomych nie było więc zaniechałem moich wizyt na tej stronie. no ale zajrzałem, a tam same niespodzianki! kilkanaście zaproszeń od znajomych z czasów szkoły podstawowej i średniej. jedną z osób była koleżanka z Technikum (bez insynuacji proszę - koleżanka) jakoś tak nie mogliśmy się potem spotkać w internecie i tu nagle dzisiaj... jestem sobie w Starostwie Powiatowym w Żaganiu, załatwiam z panią sprawę (btw całkiem miłą i ładną - słowem zaprzeczeniem stereotypu krążącego o urzędnikach), a z drugiego pokoju słyszę "Zaraz, zaraz czy to nie mój kolega..." szczena mi opadła do samej ziemi kiedy okazało się, że tam właśnie siedzi przytoczona wyżej koleżanka ;) nie powiem - to spotkanie poprawiło mi humor na cały dzień. szkoda, że nie mamy namiarów na resztę tzw. układu klasowego... oj przydało by się coś przetrenować wspólnie.... yyy czy ja powiedziałem przetrenować nie miałem na myśli powspominać;)
druga sprawa dzisiaj byłem na komisji w sprawie dofinansowania mojej skromnej działalności gospodarczej... jutro odpowiedź czekam zatem z niecierpliwością na wyniki!

i wiecie Co chyba zacznę znowu częściej pisać bo są malkontenci, którzy nic nie robią tylko sprawdzają moje błędy ortograficzne i literófki. A że jest o czym... to inna sprawa!

czwartek, listopada 01, 2007

zaduma

1 Listopada 2007 Wszystkich Świętych. Święto jak co roku obchodzone i jak co roku większość udaje się tłumnie na cmentarze. Są jednak i tacy, dla których 1 listopada to kolejny dzień z życia, żaden szczególny, ot kolejny miesiąc się zaczyna. Ba i to ja się zaczyna! dniem wolnym od pracy.
Sam nie wiem co mam myśleć. Z jednej strony nie uważam się za człowieka sentymentalnego, z drugiej chyba źle by mi było żyć ze świadomością, że po mojej śmierci nikt nie przyjdzie choć raz w roku i nie odgarnie liści z mojego nagrobka, które opadły z pobliskiego klonu... tak ale o tym się nie myśli z reguły za życia, bo po co sobie zaprzątać głowę sprawami, które jak by nie patrzeć raczej nie będą nas dotyczyły.
Sprawa druga - także bezpośrednio związana z cmentarzem i śmiercią. Oto idąc alejkami pomiędzy grobami napotkać można groby w których spoczywają doczesne szczątki jednego z członków rodziny, jednego z małżonków. Na pomniku - jakże wystawnym, i zapewne drogim - na tablicy widnieje podobizna zmarłego, jego imię, nazwisko data śmierci i urodzenia. Na tejże samej tablicy widnieje puste pole - przeznaczone pewnie dla drugiego z małżonków, dla kogoś bliskiego wcześniej zmarłej osoby. Owszem praktyczne rozwiązanie - oszczędność kosztów - jednym pomnikiem, jedną tablicą można "załatwić" dwie osoby. Jednak czy tak przygotowane miejsce nie jest czymś w rodzaju "przypominaczki" o tym, że to miejsce czeka na Ciebie czy na Ciebie? Czułbym się chyba niezbyt komfortowo, gdybym spotkał się z rodziną w czasie Święta Zmarłych na przykład przy grobie zmarłej bliskiej mi osoby ze świadomością, że to miejsce czeka właśnie na mnie...
O śmierci nikt nie ma czasu myśleć, nie ma też nikt na to zbytniej ochoty. To temat dość ciężki do przemyśleń. Bo co jest po śmierci? Czy gdy umieramy kończy się dla nas wszystko? Bo jeśli tak to ten pomnik na naszej mogile to jedyne co tak naprawdę będzie przypominało następnym pokoleniom, że istnieliśmy. A jeśli już teraz nie nauczymy naszych dzieci szacunku do tychże właśnie pomników (bo niektórzy mogą nie uznawać kultu zmarłych) to kto zaopiekuje się naszymi mogiłami? Nikt nie chciał by chyba żeby jego grób wyglądał tak jak jedna z wielu opuszczonych , zarośniętych trawą i krzakami mogił małych dzieci zmarłych kilkanaście i kilkadziesiąt lat temu...